Policyjne dochodzenia i śledztwa są poufne, zatem tylko sporadycznie opisujemy sprawy, nad których rozwikłaniem pracują gliwiccy kryminalni. W minionym roku przestępstw z kategorii kryminalnych było 5049. Bójki, pobicia, kradzieże, rozboje, włamania, zniszczenie mienia, groźby karane to tylko część katalogu przestępstw, będących w zainteresowaniu detektywów. 65 procent ich sprawców zostało ujętych. Jedną z trudniejszych do wykrycia kategorii są kradzieże i włamania, bowiem przestępcy działają, gdy nikt nie widzi. Poniżej przykład pracy jednego komisariatu, tylko z minionego tygodnia.

Policjanci z II komisariatu ustalili i zatrzymali kilka osób w sprawie czterech zgłoszonych włamań. To podejrzani o kradzieże z włamaniami oraz paserzy. Odzyskano też skradzione mienie.
Pierwsza sprawa, z wczoraj: kryminalni ujęli dwóch włamywaczy, którzy w czasie weekendu, ze znajdującego się w remoncie budynku, zabrali markowe elektronarzędzia – to, że ktoś włamał się do obiektu, wypychając piwniczne okno, pokrzywdzony gliwiczanin odkrył w poniedziałkowy poranek. Jego straty to prawie 16,5 tys. zł.
Jak zwykle w tego typu sprawach nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, więc prócz śladów typowo mechanoskopijnych oraz kilku innych, drobnych, policjanci nie mieli nic. Jednak ich praca operacyjna szybko przyniosła efekty. Dzięki dobremu rozpoznaniu, a także wcześniejszym obserwacjom, kryminalni zainteresowali się mężczyznami, przesiadującymi na murkach sąsiednich posesji. Trop był dobry – doprowadził do wyjaśnienia sprawy i odzyskania elektronarzędzi, zaś dwaj sprawcy w wieku 20 i 22 lat trafili do policyjnego aresztu.
Kryminalni z „dwójki” rozwikłali jeszcze inną sprawę kradzieży, tym razem drogich materiałów budowlanych, w tym ciężkiej rolki blachy do wykończeń i obróbek dekarskich. Tu przestępcy działali pod osłoną nocy w rejonie ul. Toszeckiej. I znów – nikt nic nie widział, nikt nic nie podejrzewał. Sprawcy – jak się okazuje, niepochodzący z naszego miasta – nie uwzględnili najwyraźniej w swoich działaniach, że Gliwice są monitorowane. Śledczy wpadli więc na ich trop dzięki kamerze umieszczonej na jednym z budynków.
Gdy słabo widoczny podejrzany pojazd okazano właścicielowi okradzionej firmy, ten domyślił się, kto mógł nim podróżować. Mając już jakiś ślad, policjanci wiedzieli, co robić. Trop zawiódł ich do punktu skupu złomu w Chorzowie, gdzie trafiła rolka blachy – stamtąd powędrowała już jednak, w wyniku procesów typowo handlowych, do... Gliwic.
W sprawie zatrzymano dwóch podejrzanych, którymi okazali się nieuczciwi pracownicy jednej z firm budowlanych, mieszkańcy Chorzowa w wieku 37 i 23 lat. W zainteresowaniu śledczych są też osoby, które skupowały od mężczyzn skradzione „fanty”.
Warto zaznaczyć, że opisane tu, bardzo ogólnie, dwie sprawy to tylko niewielki wycinek pracy gliwickich stróżów prawa.