26 września tuż po godzinie 19.00 dyżurny I komisariatu w Gliwicach otrzymał zgłoszenie od zaniepokojonego świadka, który dostrzegł kobietę siedzącą na zewnętrznym parapecie ósmego piętra budynku. Niezwłocznie wysłano na miejsce patrol policji.
Policjanci potwierdzili obecność młodej osoby na parapecie okna jednego z bloków przy ul. Kozielskiej w Gliwicach. Natychmiast poprosili dyżurnego o wezwanie straży pożarnej i pogotowia ratunkowego, po czym sami, z pełną determinacją, rozpoczęli akcję ratunkową. Nie tracąc czasu na przyjazd windy, pobiegli schodami na ósme piętro. Szczęśliwym trafem akurat wtedy do drzwi mieszkania podchodził współlokator, który posiadał klucze. Policjanci nakazali mu szybko otworzyć drzwi, po czym wbiegli do mieszkania. Tam usłyszeli głośny płacz. Przez firany zauważyli zarys kobiety, która znajdowała się po zewnętrznej stronie okna, całym ciałem wychylając się na zewnątrz.
Płacząca nie zdawała sobie sprawy, że za nią znajduje się para policjantów. Funkcjonariusz i jego koleżanka z patrolu zdecydowali się działać natychmiast, delikatnie usuwając przeszkadzające doniczki. Gdy zobaczyli, że kobieta przechyla się już na zewnątrz, chwycili ją z całych sił i wciągnęli do wnętrza mieszkania.
Kobieta walczyła, protestowała. Próby nawiązania z nią rozmowy napotkały na przeszkody. Po pierwsze, desperatka była w stanie silnej depresji. Po drugie, istniała bariera językowa, bo obywatelka Ukrainy nie znała polskiego. Dwudziestoletnia dziewczyna w bardzo złym stanie psychicznym została przekazana załodze ratownictwa medycznego i przewieziona do szpitala.
Starsza posterunkowa i jej kolega posterunkowy idealnie wykonali swoją powinność - uratowali życie człowieka. To takie chwile, które przynoszą wielką satysfakcję z pełnionej służby.